czwartek, 4 lutego 2021

Malarstwo Franza Lenka: tragicznie martwe krajobrazy

Franz Lenk (1898 - 1968) był niemieckim artystą i przedstawicielem New Objectivity, podobnie jak dwaj, opisywani wcześniej przez nas inni niemieccy malarze: Max Radler i Carl Grossberg (LINK). Życie Lenka także przebiegało podobnie: był utalentowany, więc studiował malarstwo w Akademii Drezdeńskiej, z przerwą na I wojnę światową, podczas której został powołany do wojska. Potem pracował i studiował u kilku drezdeńskich artystów, by w 1926 roku przeprowadzić się do Berlina. Tam jego talent rozwinął się, tak samo jak i kontakty artystyczne.  Lenk w 1928 roku wraz z Theo Championem, Adolfem Dietrichem, Hasso von Hugo, Alexandrem Kanoldtem, Franzem Radziwiłlem i Georgem Schrimpfem założył grupę Die Sieben. W 1929 roku stał się już pełnoprawnym członkiem Stowarzyszenia Artystów Berlińskich






Rok 1933 był dla niego równe przełomowym, co dla Niemiec: urodził mu się syn Thomas (obecnie znany rzeźbiarz), wziął udział w kontrowersyjnej wystawie 30 artystów niemieckich w Galerii Ferdynanda Möllera w Berlinie, został powołany do Rady Prezydenta Izby Sztuk Pięknych Rzeszy, otrzymał nominację na wykładowcę w United State Schools w Berlinie. Przypominamy, że tym samym roku Hitler wygrał wybory w Niemczech i został kanclerzem. 





W 1934 roku Lenk wraz 37 innymi sygnatariuszami wezwał w otwartym liście pracowników kultury do wsparcia dyktatora. W kolejnych latach malarz stał się członkiem Berlińskiej Secesji, wtedy uważanej za siedlisko twórców, z punktu widzenia nazistowskiej władzy, o nieprawomyślnych poglądach i pochodzeniu. W roku 1937 Lenk był już członkiem Pruskiej Akademii Sztuk. W następnych latach podróżował do Vogtlandu, do Turyngii, na wyspę Amrun, a także nad Jezioro Bodeńskie i do Hegau. Biografowie artysty podkreślają odwagę Lenka, który odmówił w 1937 roku udziału w Wielkiej Niemieckiej Wystawie Sztuki i zrezygnował ze stanowiska wykładowcy w proteście przeciwko represjom, jakie spotkały innych artystów ze strony władz niemieckiej III Rzeszy. Niemniej znów nie wiemy co robił podczas wojny. W 1938 roku przeszedł na emeryturę i osiadł w Orlamünde w Turyngii. Większość oficjalnych jego biogramów podaje, iż przeszedł wówczas na emeryturę, jednak w jednym z opracowań podano, że w 1939 roku został powołany do wojska co kosztowało go to wiele. W następnych latach żył oddając się wewnętrznej emigracji (LINK). Nie mógł jednak chyba znaleźć sobie miejsca, bo od 1944 kilkakrotnie przeprowadzał się, najpierw do Wilhelmsdorf (Wirtembergia), później do Großheppach, i na końcu do Fellbach. W 1950 r. na krótko wyjechał do Stanów Zjednoczonych, gdzie objął stanowisko nauczyciela w Carnegie Institute w Pittsburghu. W 1959 roku Lenk powrócił do Niemiec i osiadł w Schwäbisch Hall, gdzie został kulturalnym przedstawicielem miasta.




Franz Lenk ze swoimi pejzażami i martwymi naturami jest jednym z najważniejszych przedstawicieli ruchu Neue Sachlichkeit  lat dwudziestych i trzydziestych XX wieku w Niemczech. To, co ukazuje nam na swoich płótnach jest rzeczywiście Nową Rzeczywistością. Malował obrazy zaskakująco spokojne, jeśli zestawimy je z tym, co działo się w Europie i Niemczech lat 20 i 30 XX wieku. Widzimy na nich bezludne miasta, niczym z kart średniowiecznych inkunabułów, puste, przeorane pola, rozdarte pnie bezlistnych drzew...  Samotne, zrujnowane domy, w pustych oknach, których suszą się pozostawione nie wiadomo przez kogo rzeczy. Krajobrazy te nie są magiczne a tragicznie martwe. Więcej w sobie życia mają chyba jego martwe natury, jakby złożone z przypadkowych przedmiotów, jakby przed chwilą wyjętych z kubła na śmieci, czy przypadkowo znalezionych wśród ruin... uszkodzony kubek z utrąconym uchem, skorupka od jajka, podeschnięta cebula, podarta kartka papieru... Czy jest to pamiętnik malarza, w którym ten zapisuje w ten sposób traumatyczne momenty, widziane niewątpliwie podczas wojny? Tego nie wiemy, bo nikt w Niemczech nie był i nie jest dość odważny, aby pokazać całą prawdę o sztuce czasów niemieckiego, nazistowskiego terroru. My, żyjący tyle lat później możemy jedynie przeczuwać tragizm, jak krył się w umyśle niemieckiego twórcy… 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz